poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Ropniaki


Jestem Will Trueman. Słyszałem, że wybieracie się w okolice Oklahomy. Pozwólcie, że was przed czymś ostrzegę. Byłem tam trzy miesiące temu, jako jeden z najemników wynajętych do ochrony konwoju przewożącego paliwo na zachodnie wybrzeże. Wszystko było w jak najlepszym porządku. Codziennie świeżo upolowane mięsko do jedzenia, chlanie przy ognisku... Sielanka. Któregoś dnia jednak musieliśmy przekroczyć Missisipi, która, jak wszyscy wiemy, jest spienionym płynącym ściekiem. Tyle, że ten ściek ma często szerokość ponad półtora kilometra. Kiedy przeprawialiśmy się barką, jedna z lin mocujących ładunek pękła i kilka beczek z ropą wypadło z ciężarówki i zanurkowało w odmętach. Jednak byliśmy na to przygotowani... Każda barka miała na pokładzie od 3 do 5 mutków-niewolników, którzy wyławiali wszystko, co tonęło. Tak też stało się i teraz. Jedna z beczek musiała w coś uderzyć, bo po wyłowieniu w jej górnej części znaleźliśmy dziurę. Szef zawyrokował, że „nie przeszkodzi to nam w żaden sposób sprzedać jej któremuś z tych zachodnich ciemniaków”. Załataliśmy dziurę i płynęliśmy dalej. Problemy zaczęły się dużo później...
Jechaliśmy już od tygodnia w stronę Vegas. Każdej nocy w ciężarówkach słychać było hałasy i z każdym dniem odkrywaliśmy coraz więcej dziurawych beczek. Atmosfera nie była przyjemna. Mimo że nikomu nic nie udowodniono, to niemal codziennie wykonywane były tortury na podejrzanych o sabotaże, powoli oddalała się też wizja godziwej zapłaty. Coraz większa część konwojujących wolała zwiać w nocy, niż dalej strzec tego przeklętego konwoju. Ja zostałem. Gdy dojechaliśmy w okolice Vegas, było nas co najmniej pięć razy mniej niż kiedy wyruszaliśmy. Wielu z tych, którzy zostali, zrezygnowało z ochrony drogi powrotnej konwoju. Jednym z nich byłem ja i dlatego mogę wam teraz powiedzieć, co widziałem. Stacja paliwowa, na której się zatrzymałem jako ochroniarz, była ogromna. Codziennie tankowało tam nawet sto pojazdów! Którejś nocy usłyszałem dziwne hałasy z wnętrza kanistrów i zbiorników z paliwem. Hałasy, które słyszeliśmy każdej nocy konwojowania. Wtedy też pierwszy raz zobaczyłem te stwory. Ropniaki, bo tak nazwałem te malutkie potworki, trochę przypominały małe małpki, jakie widziałem w Kansas ZOO. Okrągłe ciałko z wielkimi oczami, krótkie rączki i nóżki tworzyły raczej groteskowy obraz. Jednak były ich setki. Poruszały się bardzo powoli, jakby miały trudności z odlepieniem kończyn od podłoża. Po tym, jak otrząsnąłem się z szoku, nie miałem czasu na dobycie broni, więc złapałem pobliski pręt i starałem się z jego pomocą odpędzać stwory. Jednak moje ciosy nie robiły na nich wrażenia. Jeżeli nawet trafiłem któregoś, rozpadał się, po czym ponownie zlepiał i szedł w moją stronę. Uciekłem. Wsiadłem na pobliski motor, odpaliłem go z kabli i wyjechałem najszybciej jak mogłem. Wtedy nie wiedziałem, że ropniaki jadą wraz ze mną w moim baku... Gdy tylko pierwszy z nich wpadł do komory spalania, pozostałe wpadły w furię. Straciłem panowanie, zeskoczyłem, a z pękniętego baku motoru zaczęły wypełzać one. Były wszędzie. Wyciągnąłem pistolet i zacząłem strzelać. Każdy stwór, którego trafiłem, stawał w ogniu. Gdy pozostałe to zobaczyły, przestały być tak ociężałe. Zmieniły się w pełzające z niesamowitą prędkością plamy paliwa, które zaczęły na mnie nacierać. Oblepiały mi nogi, wpełzywały po moim ciele, usilnie pragnąc wniknąć do moich ust i nosa. Każda próba ich zdjęcia kończyła się przenikaniem moich palców przez ich ciała. Opierałem się, tarzałem, były jednak coraz bliżej. W tym momencie nastał świt. Wraz z pierwszymi promieniami słońca Ropniaki rozpadły się. Nie chciałem wiedzieć czy po zmroku ponownie się złożą. Biegłem. W Vegas sprzedałem wszystko, byle tylko to z siebie zmyć. Od tamtego czasu nigdy nie użyłem samochodu. Ropniaki mogą teraz być wszędzie rozniesione przez nasz konwój i klientów stacji. Słyszałem później, że jeżeli Ropniaki kogoś dopadną i uduszą, to przerabiają jego ciało na większą ilość swoich braci. Dlatego jeżeli znajdziecie na pustyni kałużę paliwa, lub (co gorsza) człowieka leżącego w takiej kałuży – uciekajcie stamtąd najszybciej jak potraficie i nie dajcie się zaskoczyć nocy.
Relacja odkrywcy i jednocześnie jednej z niedoszłych ofiar Ropniaków

Okazuje się, że Ropniaki składają się niemal całkowicie z krótkich węglowodorów, które nieustannie zmieniają swoją strukturę. Między nimi da się odnaleźć pojedynczą grupę komórek, która wyekstrahowana z okalającej ją ropy – umiera. Jest to jedno z bardzo rzadkich zjawisk tak precyzyjnego oddziaływania komórek na swoje otoczenie, wręcz kierowania nim. Same Ropniaki żywią się materią organiczną z której odbudowują swoje naftowe ciało, cały czas trawione przez wewnętrzną komórkę. Najlepszym materiałem jest benzyna, która nie wymaga żadnego przetworzenia, a jedynie adsorpcję na powierzchnię ciała. Promieniowanie UV skutecznie powstrzymuje metabolizm komórki, przez co cała struktura ją okalająca ulega natychmiastowemu zniszczeniu... chociaż trafniej byłoby powiedzieć: rozlaniu. Osobniki przechowywane w warunkach beztlenowych umierają, a w chwili gdy zaczyna brakować im powietrza zachowują się, jak w kontakcie z ogniem – dotychczas spokojne, zaczynają walczyć i starają się dostać do tlenu. Jest to powodem wybuchania zbiorników z benzyną, w której się zalęgły. Utrzymywane w świetle pozbawionym ultrafioletu egzystują nieustannie, nie zmieniając swojej aktywności w zależności od pory dnia i nocy...
Z racji wielu doniesień o śmierci osób zaatakowanych przez Ropniaki postanowiliśmy podać państwu kilka sposobów walki z nimi. Najbezpieczniej jest nie wykazywać agresji i nie używać otwartego ognia – w większości przypadków Ropniaki nie zainteresują się innymi istotami. Jeżeli jednak w jakiś sposób im się naraziliście i zaczęły was oblepiać – warto mieć przy sobie płyn do mycia naczyń lub silników. Związki w nim zawarte skutecznie odstraszą Ropniaki, naruszając ich nieskomplikowaną strukturę. Nie jest dla nas wiadome, dlaczego Ropniaki reagują agresją na ogień, a uciekają od środków żrących...”
fragment wykładu z cyklu „Postnuklearna fauna i flora” na Uniwersytecie Princeton

Nazwa: Ropniak
Wielkość: kula o średnicy 15 cm
Agresja: 5 (20 w obliczu ognia lub podpalenia któregoś z Ropniaków)
Pierwsze spotkanie: Problematyczny test Morale (Strach)
Ruch: 1metr/turę (3 metry/segment)
Trafienie: +80% (mały cel)
Słaby punkt: brak
Budowa = liczebności stadka
Zręczność: 6 (12)
Percepcja (węch): 18
Spryt: 6
Akcje:
  • akcja za 3 segmenty: Oblepienie nóg
  • akcja za 3 segmenty: Wspinaczka
  • akcja za 3 sukcesy: Wniknięcie

Tryb berserkera: TAK
Wytrzymałość: 1 Draśnięcie
Redukcja ran: brak
Pancerz: brak
Ucieczka: nie ucieka
Specjalne właściwości:
  • uderzony bronią sieczną/obuchową Ropniak rozpada się, a ponowne złożenie zajmuje mu 1 turę. Broń kłująca nie robi mu krzywdy
  • Ropniaka można zabić tylko i wyłącznie podpalając go*. Powoduje to jego wybuch i zadanie Lekkich Poparzeń wszystkim dotykającym Ropniaka. Rany od wybuchów poszczególnych Ropniaków się sumują (reakcja łańcuchowa).
  • Podpalenie jednego wzbudza gniew pozostałych Ropniaków. Stają się one wtedy szybsze i agresywniejsze (liczby w nawiasach)
  • Ropniaki mają coś przypominającego oczy, jednak są ślepe. Ofiary wyczuwają za pomocą węchu.
  • Użycie na nich (lub na powierzchni swojej skóry) płynu do mycia naczyń lub innych podobnych substancji odstrasza Ropniaki, które starają się uciec jak najdalej od zagrożenia.
  • Ropniaki należy traktować jako ilość „organizmów” równą ilości ofiar. „Liczebność” każdego organizmu jest zależna od MG, a od liczebności zależy Budowa „organizmu”.
  • Ropniaki nie są w stanie znieść światła słonecznego. Gdy ich dosięgnie, rozpadają się na płyn przypominający benzynę. Gdy ponownie się ściemni, wracają do własnej postaci.
*50% szans przy strzale z broni palnej lub wybuchu Ropniaka. 100% dla czystego ognia (amunicja zapalająca, miotacz ognia, itp.).

Oblepienie nóg: Ropniaki starają się dotrzeć do nóg ofiary i przylepić się do jej nóg. Wymaga to przeciwstawnego testu Zręczności. Jeżeli Ropniak osiągnie 5 Punktów Przewagi, akcję tą uznaje się za dokonaną. Każde 3 ropniaki działających razem zmniejszają o 1 wymaganą przewagę. Oblepiona ofiara ma utrudnione poruszanie się o 50% (2m/segment → 1m/segment)

Wspinaczka: Po uprzednim oblepieniu nóg, Ropniaki przez całą turę wpełzają w górę ciała ofiary, starając się dotrzeć do jej nosa i ust. Robią to z prędkością 50cm/turę. Ofiara może się bronić poprzez Przeciwstawny Test Budowy. Udany test zmniejsza prędkość do 25cm/turę.

Wniknięcie: Jeżeli Ropniaki wspięły się na wysokość twarzy ofiary i osiągnęły 3 sukcesy przewagi w walce wręcz (Bijatyka) - wnikają do środka ciała ofiary przez usta i nos. Postać upada na ziemię i zaczyna się dusić. Co 15 sekund (5 tur) zdaje Trudny Test Kondycji. Jeżeli zda te 3 testy lub ktoś podczas 5 minut spowoduje u niego wymioty – przeżyje. W innym wypadku ofiara umiera w męczarniach dusząc się. Każdy niezdany Test Kondycji powoduje kumultatywną karę 60% do wszystkich testów (w tym także następnych testów Kondycji).  

1 komentarz:

  1. Jeśli załoga wrobi mnie w mistrzowanie - chyba wykorzystam te przeurocze stworzonka. Bardzo ciekawe są.
    No i cieszę się, że wróciliście. Tęskniłam! :)

    OdpowiedzUsuń