John Milton/Dio

Ludzie gadają, że jestem prawdziwym prorokiem. Jak dla mnie to zwykłe bujdy, ale nigdy nic nie wiadomo, nie? Wędruję sobie od osady do osady w mojej ortalionowej kurtce i kapeluszu. Mówię ludziom o przyszłości. O Molochu. O miejscach zapomnianych przez świat, o interesujących personach - mówię o wszystkim. Na początku zaskakiwało mnie, że ludzie mnie słuchali. Przyjaciel kiedyś powiedział mi, że patrzą się na mnie takim rozmarzonym wzrokiem i wyglądają, jakbym ich zaczarował. Mówcie mi Dio. Wiem, że beznadziejne imię. Ale ludzie je pamiętają.

Agent
Noc. Odgłos szybkich kroków na piasku. Rwany oddech. Cykanie świerszczy. To twój żywioł.
Przemykasz obok zmęczonego strażnika, opierającego się o ścianę fabryki. Bezszelestnie przeciskasz się przez szparę w drzwiach i już jesteś w środku.

Boston
Bostończycy zdecydowali się ruszyć tyłki. Zorganizowali specjalne grupy, mające na celu ponowne zbadanie kraju. Zebrali naukowców, inżynierów i techników, gotowych wymyślić najlepsze usprawnienia do życia w zrujnowanym świecie. Wysłane przez Boston ekipy badawcze zbierały informacje o nowych zwierzętach, roślinach, o miastach i zjawiskach. To prawdziwi znawcy całych Zasranych Stanów.

Ćpun
O tak, koleś, podoba mi się twoja postawa. Masz serdecznie w dupie całą tę pieprzoną wojnę, ludzkie zmartwienia, sraty taty. Bo po co się martwić, skoro można zwyczajnie dać sobie w żyłę i odsunąć wszystko na bok?

Los Angeles
Los Angeles. Miasto aniołów. Masz szczęście, brachu, że się tam urodziłeś. Skąd wiedziałem? Ano, powiem ci: po twojej pięknej mordzie. Los Angeles rodzi samych podrywaczy i aktorów. Ciebie zakwalifikowałbym do obu grup.

Łowca Homoseksualistów
Znalazłeś sobie upodobanie w mordowaniu homosiów. Wychowałeś się w duchu konserwatyzmu, starych, pięknych wartości i nie możesz przełknąć widoku całujących się facetów. Dziewczyn również, ale to inna sprawa.

Teatr Narodowy Jacksona Madmana
Światła kilkunastu podwieszonych pod sufitem reflektorów zapalają się jednocześnie. Na scenę wchodzi zgarbiony, niski mężczyzna w garniturze. Twarz zasłania mu uśmiechnięta, biała maska. Odkasłuje dwa razy i przeciera dłonie.
- Panie i Panowie, mam zaszczyt zaprosić was na jedyne i niepowtarzalne w swoim rodzaju widowisko! – mówi, a jego zachrypnięty głos toczy się echem po sali. – Już za chwilę zobaczycie luźną interpretację „Hamleta” mojego autorstwa. Życzę… dobrej zabawy.

Mówiłem wam wcześniej o moim przyjacielu... Kiedyś powiedział, że mu się śniłem. Podobno siedziałem na piasku i coś do niego szeptałem. Za moimi plecami z piasku wyłaniały się szeregi maszyn - pełna zgiełku plątanina robotów, modułów i kabli. We śnie miałem się wtedy zacząć histerycznie śmiać, nie zważając na całe otoczenie. Pytacie, co ten sen oznaczał? Nic. Sny nic nie oznaczają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz