sobota, 2 kwietnia 2011

W Trzewiach Bestii: Pierwsze Dni

To pierwsze dni naszej ucieczki do Gas Pipe. Zostaliśmy zmuszeni do zmiany naszego dotychczasowego domu na śmierdzące kanały z powodu braku żywności i rosnącego zagrożenia. Zagrożenia pochodzącego zarówno od maszyn jak i od Skrobaczy. Ludzie są wyczerpani, tajemnicza choroba ciągle postępuje, a my nie potrafimy jej skutecznie przeciwdziałać. Nie jestem pewien, czy dotrzemy do Gas Pipe, ale to jedyna nadzieja dla mieszkańców.
Wszystko przez NIEGO. Mieszkałem w miarę spokojnej wiosce, otoczony przez świat zbudowany z stali, kabli i wręcz namacalnego niebezpieczeństwa. Żyliśmy jak szczury, dzień po dniu, przekradając się w ciemnościach, pełznąc przez błoto i toksyczne odpady. Kradliśmy jedzenie z JEGO zapasów, walczyliśmy z JEGO dziećmi. Roboty, mutanty, dzikie zwierzęta. Ale przetrwaliśmy ponad 10 lat. To znak dany przez kogoś potężniejszego od NIEGO. Dzięki jego opatrzności nie zginął Taylor, pomimo wysiłków zdrajcy Mariusa.
Widzę też pewną szansę na lepsze życie. Znaleźliśmy niedawno człowieka, który opowiada o innym świecie. O świecie, gdzie ludzie walczą z NIM, z Molochem. Tak GO nazwał. Byłoby cudownie gdybyśmy wyrwali się z tego stalowego cmentarza.
Były pewne problemy z opuszczeniem naszej wioski. Z jednej strony nasiliły się ataki Skrobaczy, co spowalniało nasze przygotowania. Zabiły również Emmę, żonę Taylora. Później nie mieliśmy materiałów by zbudować wozy. Pewna dziewczynka zaprowadziła nas w głąb tuneli do starych rowerów. Zastanawiało mnie skąd ona o nich wiedziała. W czasie podróży natknęliśmy się na uciekającego Skrobacza gonionego przez jedną z Metalowych Bestii. Lambert i jego pomocnicy rzucili się za Bestią, ja ukryłem obcego i dziewczynkę. Oczywiście również pobiegłem im pomóc w walce. Walczyliśmy i wygraliśmy, co nie obeszło się bez strat. Przypadkiem uratowaliśmy tego Skrobacza, który okazał się bardziej inteligentny od swoich pobratymców. Umiał nawet mówić. Zabraliśmy go do wioski razem z rowerami. Nazywa się Byron. Niestety mieszkańcy nie przyjęli go dobrze, wciąż mieli w pamięci rzeź spowodowaną przez Skrobacze.
Podczas kłótni zostaliśmy zaatakowani przez małego robota. Jego szyderczy śmiech i celne strzały spowodowały wybuch paniki i masową ucieczkę w głąb tuneli. Straciłem wtedy palec. Kilka dni podróżowaliśmy przez kanały i tylko raz wyszedłem na powierzchnię. Zniszczone ulice pokryte były gruzem, w powietrzu unosiły się trujące gazy. Dzięki najwyższemu, że miałem maskę przeciwgazową.
Ostatniej nocy zostaliśmy zaatakowani przez dziwne stwory. Jakby koty, uformowane jednak z żelu. Zmarnowaliśmy tylko amunicję. Przywalenie łopatą wywarło najlepszy skutek.
Ludzie są przerażeni. Jako tutejszy Pastor powinienem zająć ich umysły, powinienem sprawić, by zapomnieli o tych strasznych chwilach. Dzięki najwyższemu mam w tym nieocenioną pomoc. Ale kto zająłby się moimi myślami? Obcy spisuje się całkiem nieźle. Razem z Byronem przyszyli mi też odstrzelony palec. Jest też wspaniałym medykiem. Troszczy się o nas. To pocieszające.

Sammuel Foley

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz