sobota, 11 września 2010

Cathleen "Ganja" i Daniel Kos

Nazywam się Daniel Kos. Zostałem wysłany aż z Chicago, ponieważ ktoś psuł moim szefom interesy narkotykowe w Vegas. Dotarłem na przedmieścia „Miasta, które nie zasypia”. Była noc. Zimno jak cholera. Wysiadłem z mojej terenówki i ruszyłem na zwiad po okolicznych ruderach. Tak jak podejrzewałem, każda rozpadająca się rudera była meliną ćpunów. Wszędzie widziałem zaćpane zombie chodzące po ulicach lub śpiące w rynsztokach... Gdy mijałem jednego z nich, z kieszeni wypadła mu torebeczka... Pusta, jednak na folii doklejona była etykieta:
Białe Szczęście
Skład: kokaina 74% + dodatki
by Ganja

 Peter dotarł na swoim rowerze na miejsce dostawy. Był ośmioletnim miejscowym kurierem, świetnie znał miasto... Nikt go nie ruszał, bo pracował dla McTougha, jednego z głównych dostawców dragów we wschodnich stanach! Jednak Peter był jeszcze młody. Nie rozumiał praw rządzących światem, nie wiedział co wozi i tak miało pozostać... Do dzisiejszego dnia...
- Siemka Jimmy! – zza lady powitał go szeroki uśmiech dziewczyny. Czarnowłosa, niewysoka, włosy splecione w dredy... Kolorowe ubranko w paski pięknie opinało jej seksowne ciałko...
- Ale... ja nie jestem Jimmy... - odpowiedział speszony chłopiec – Przyszedłem tylko przynieść przesyłkę od McTougha...
- Wszystkich nazywam Jimmy! – krzyknęła przeskakując nad ladą – A ty naprawdę wyglądasz, jakbyś był Jimmy! – dziewczyna zaśmiała się i zmierzwiła mu włosy – Wejdź dalej! Jestem Cathleen! Zobacz... Brałeś to kiedyś? Nie...? Śmiało! – Cath krzątała się po pokoju, gdy chłopiec zdziwiony wpatrywał się w foliową torebkę – Pierwsza działka na koszt firmy! Spójrz... Robisz „ścieżkę”... O tak... A potem wciągasz to nosem... Spróbuj! Ale najpierw pokaż tą paczuszkę... McTough się spisał! Widzisz to? To jest rafinowane Tornado... Sprowadza je dla mnie, ja dodaje coś od siebie i wychodzi świetna sprawa! Kiedyś robiłam to sama, ale teraz to nie tylko na użytek własny... – w pokoju rozbrzmiał wesoły śmiech – Chcesz jeszcze? Wybacz, ale hurtem nie rozdaje... Wziąłeś działkę koki, która normalnie kosztuje 35 gambli... dostałeś ją za darmo, bo mi się spodobałeś, młody. Ale nie przeginaj...
- Ale... ile chcesz za następną?
- Ile? – zaśmiała się – jak dla Ciebie... to na dziś wystarczy. Przyjdź jutro! I przyprowadź kolegów!

Po niedługim śledztwie zauważyłem, że wszystkie ćpuny zaopatrują się w ten towar od tego samego dostawcy. Na każdym opakowaniu był ten sam podpis: "Ganja". Zmieniały się tylko etykietki: „Tornado MAX”, „Twoja Meta”, „Mięśniak”, „Ostra Ścieżka – uwaga zawiera szkło!”... Gdy znalazłem jakiegoś bardziej trzeźwego ćpuna, grzecznie poprosiłem, żeby zaprowadził mnie do swojego dilera. Po niedługiej szamotaninie zakończonej wykręceniem obu rąk, zgodził się na współpracę. Prowadzony przez niego dotarłem do niejakiego Chudego. Okazał się on wysokim chłopakiem około osiemnastki, ubranym w czarną, workowatą bluzę i spodnie z krokiem w kolanach. Pierwszy raz coś takiego widzę. Może to służyć zmyleniu przeciwnika, co do umiejscowienia genitaliów, przez co jest większa szansa na uniknięcie trafienia z broni palnej lub przy kopnięciu. Sam Chudy był bardzo skory do współpracy...

Cathleen siedziała sobie za ladą słuchając ulubionych kawałków na discmanie. Jej sielankę przerwało wejście czterech rosłych drabów pilnujących niskiego, lecz pewnego siebie mężczyzny. Nie przestraszyła się. Była ciekawa, czemu McTough tym razem zabrał dwa razy mniejszą ochronę. Widocznie się spieszył...
- Cath! Do kurwy nędzy! Kto Ci kazał szprycować mi kuriera? Moi kurierzy mają być czyści! Czemu? Żebyś dostawała zawsze cały, pieprzony towar! Nie będę wysyłał ćpunów!
- Wyluzuj Mc... Przyszedł, to mu dałam. Za darmo. Jak zawsze pierwszą działkę. Nie będzie chciał, to nie wróci. Ale ty wiesz, że do mnie zawsze wracają...
- On nie wróci!
- Zakład? - zaśmiała się z pogardą Cath.
- Kurwa! Cath?! Czy Ty nie rozumiesz? Naprawdę nie domyślasz się, co się stało? Zastrzeliłem gnoja! Dopiero później dowiedziałem się, że to twoja sprawka...
Cathleen zbladła.
- I co się patrzysz? Tak! Zabiłem dzieciaka! Bez mrugnięcia okiem! A teraz zabiorę sobie równowartość kuriera w twoich cudnych wyrobach... Jeszcze raz mi się sprzeciwisz i to Twoją krew będą zdrapywać ze ściany!

Okazało się, że siatka narkotykowa w tym mieście jest gęsta. Chudy rozrysował mi taką część jaką znał... Trochę więcej uzyskałem u jego przełożonego. A oto co udało mi się uzyskać. Na samym dole są dilerzy. Oni zajmują się handlem dragami. Łączą się w grupy pod przywództwem „kasiarza”. On wydaje im narkotyki i zbiera kasę. Paru „kasiarzy” zrzuca kasę do „banku”, w zamian dostając nową partię narkotyków. Z banków kasa jest zabierana przez kurierów. Zanoszą ją do rafinerów, zajmujących się produkcją i zaopatrywaniem banków w dragi. Od rafinerów kasę zabierają kurierzy dostawcy i co dziwne zabierając przy okazji część zrafinowanych narkotyków. W zamian dają im inne, które oni przekazują niżej. Dokąd dostawca zabiera narkotyki? Tego nie wiedział żaden z moich informatorów. O wiele słabiej strzeżoną informacją jest lokalizacja domu dostawcy. Podobno jego imię to Kevin McTough i mieszka w zamkniętej dla ogółu dzielnicy kupieckiej. Wstęp mają tam mieszkańcy dzielnicy, ludzie identyfikujący się legitymacją kupiecką, oraz przedstawiciele władz miasta. Będę musiał trochę pokombinować...

McTough wyszedł. Odebrał należność za kuriera w narkotykach, które następnie wysłał do odbiorcy w San Francisco. Cath nie zwracała na to uwagi. Płakała. Nie chciała śmierci tego dziecka. Chciała go zabawić, sprawić mu przyjemność, w przyszłości zarobić na jego kolegach. Jednak wybrała zły cel. Złą osobę. Nie zdawała sobie sprawy, jakie zasady obowiązują kurierów jej dostawcy. Przez nią zginął niewinny chłopiec.

Postanowiłem zacząć od najprostszego ze sposobów. Spróbowałem blefu. Podjechałem pod bramy dzielnicy, zamachałem jakimś świstkiem przed nosem strażników i spokojnie wjeżdżałem dalej. Nagle zatrzymałem się w miejscu. Czułem, że tylne koła się kręcą, jednak samochód nie przesuwał się. Spojrzałem w lusterko. Strażnicy z łatwością podnieśli tył mojego wozu do góry. Pieprzone mutki... Przestałem gazować, wyłączyłem silnik, wysiadłem.
- Czego się tu kręci?
- Pracy szukam. Słyszałem, że na ochronie kupców można nieźle zarobić...
- Poszedł stąd! Burmistrz mówił: przepustkę ma, to wpuszczać. Macha świstkiem przed twarzą, to zatrzymać. Jak chce chronić kupców, to niech się wpisze na listę.
- To ja się wpiszę na listę, a potem pojadę. Dobra?
- Dobra, tylko... – naszą rozmowę przerwał ryk silnika. Zza zakrętu wyłoniła się zielona limuzyna. W środku siedziało pięciu mężczyzn. – Już? To się zwijaj! Jedzie tu sam McTough!

Cathleen zajmowała nietypowe miejsce w hierarchii kartelu. Była ulepszaczem. Tajnym ogniwem projektu. Jej narkotyki były dwukrotnie mniej szkodliwe, a jednocześnie bardziej uzależniające... McTough dostarczał jej rafinowane i czyste narkotyki, ona zmieniała je w magiczny staff. Sama nadawała im nazwy, dla każdego z nich miała oddzielny przepis. Trzymała je w głowie, wielu próbowało je od niej wyłudzić, jednak każdemu się oparła...

Wtedy zobaczyłem go po raz pierwszy. Udało mi się podsłuchać strzęp rozmowy.
- Witamy, Panie McTough! Znowu wraca pan z tej wycieczki na wschodnie przedmieścia?
- Zamknąć się, debile! To, że wziąłem was kiedyś do ochrony, nie oznacza, że macie teraz o tym wszystkim gadać! Powinienem był was zabić! Para pieprzonych idiotów! - samochód odjechał z piskiem opon.
Teraz już wiedziałem, gdzie szukać... Pojechałem więc na wschód. Żaden z mieszkańców nic nie wiedział o kartelu, jednak po odpowiedniej zapłacie stali się bardziej zorientowani. Dowiedziałem się, pod który dom przyjeżdża co jakiś czas zielona limuzyna i tam skierowałem swoje kroki.

Dzisiejszy dzień nie był szczęśliwy dla Cathleen. Dowiedziała się o śmierci chłopca, straciła zaufanie McTougha i swój najlepszy towar. Od jednego z informatorów otrzymała informację, że jakiś najemnik przybył, by zniszczyć ich grupę. Od dawna tak się nie czuła. Niepokój jaki ją ogarnął pogłębiał się z każdą minutą czekania. Nie umiała sobie znaleźć miejsca. Siedziała za kontuarem, bawiąc się torebką kokainy, gdy wszedł on.

Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Spodziewałem się zaawansowanej linii produkcyjnej, mnóstwa sprzętu, wielu naukowców... Zobaczyłem jedną kobietę, w pasiastej bluzce, obcisłych spodniach do kolan... Spod zielonego beretu wystawały starannie posplatane dredy... Zapatrzyłem się... Wtedy ona przeskoczyła przez ladę i zapakowała mi kosę w brzuch... Nic więcej nie pamiętam... Osunąłem się na podłogę...

Cathleen stała nad krwawiącym ciałem... Niepokój ustąpił na chwilę, by powrócić z większą siłą... Nie wie, czego może się spodziewać po McToughu. Uświadomiła sobie, że dalsza współpraca z nim może być dla niej niebezpieczna, że musi uciekać...

Obudziłem się na tylnym siedzeniu mojego wozu... Moja rana była zaszyta, chociaż nadal sporadycznie krwawiła... Za kółkiem siedziała tamta dziewczyna. Odruchowo sięgnąłem po nóż. Nie było tam go. Mój plecak też zniknął...
- O! Już się obudziłeś! Nie! Proszę... Daj mi wytłumaczyć... Bałam się...

Cathleen jechała na wschód... Najemnik siedział już koło niej... Jechali do Chicago... Tam miała zacząć nową karierę, poza zasięgiem McTougha.

Udało się! Jedziemy do Chicago! Tajne ogniwo wrogiego kartelu jedzie razem ze mną do zleceniodawców... Lepszego rozwiązania nie mogłem sobie wymarzyć...


Podstawowe dane:
Imię i nazwisko: Cathleen „Ganja”
Pochodzenie: Vegas (Fart)
Profesja: Diler (Z górnej półki)

Imię i nazwisko: Daniel Kos
Pochodzenie: Polonia w Chicago (She loves Dostoyevski)
Profesja: Najemnik (Reputacja)

Reszta statystyk wg uznania MG.

Pomysły dla MG (wybór):
- Gracze dostają zlecenie od McTough'a na odnalezienie Cath.
- Cathleen przejrzała plan Daniela i teraz przed nim ucieka. Trafia na graczy i opowiada im swoją historię.
- Daniel goni Cathleen. Opowiada im o swoich motywach i prosi o pomoc.
Co zrobią? Czy odwiozą ją do zleceniodawcy? Czy postanowią jechać z Danielem do Chicago? Czy ochronią Cath przed resztą świata? Czy może sami przywłaszczą sobie cenny nabytek?

2 komentarze:

  1. bardzo fajny tekst. Jak się to mówi - dużo mięsa ;) i ciekawych pomysłów jak i opisów do zastosowania na sesji. Gratuluje

    OdpowiedzUsuń
  2. Okej, chociaż oprócz tego, że sprawa ma związek z Tornado i innymi dragami to tak naprawdę dość popularna sytuacja: Podwładny wykurzył szefa, szef chce go zabić, podwładny chce ocalić dupsko. BG pracują dla szefa lub dla podwładnego. Lub dla kogoś kto pracuje dla szefa. Dość ograny schemat plus dragi. Jednak sam tekst fajny.

    OdpowiedzUsuń